...
Zaliczyłam kolejną awanturę z małżonem... bo w Boże Ciało nie byłam w kościele...
Jestem katoliczką. Wierzę w Boga ... kochającego i miłosiernego, choć nie rozumiem jego miłosierdzia... (może wcale nie jest miłosierny?)... Wierzę w Boga, ale nie w księży. Nie wierzę, że posiadają władzę do odpuszczania grzechów. Uważam, że za swoje grzechy, każdy
będzie musiał ponieść karę. I to za wszystkie grzechy, za te „odpuszczone” przez księży jak i te nikomu nie wyznane. Wierzę w Boga mądrego. Boga, który nie wynosi się, nie grzeszy pychą. I nie rozumiem, czemu mają służyć te procesje z baldachimami.... ze złotymi obrazami... ze śpiewem i tą całą „pompą” . Jeśli Bóg nie jest „pyszny” nie chciałby tego przepychu dla siebie.
Do kościoła chodzę wtedy, gdy czuję taką potrzebę ( nie w każdą niedzielę, niestety)... a on nadal nie może zaakceptować tego, że mam swoje zdanie, że myślę inaczej niż jemu rodzice „wbili” do głowy, że mam wątpliwości, że nie wierzę w księży.
Ja też idę do kościoła jak mam potrzebę i też nei rozumiem dlaczego ksiądz ma niby miec moc odpuszczania mi grzechów skoro sam grzeszy.
Dodaj komentarz