może jestem złą kobietą
Zaczęłam pracować zawodowo ponad 20 lat temu. Nie lubiłam zmian, ale nie trzymałam się kurczowo jednego pracodawcy. 4 zakłady pracy, ale zawsze ta sama branża. To chyba taki średni wynik, nie wybijający się ani w jedną ani w drugą stronę. Kiedy dziś zrobiłam krótką analizę mojego życia zawodowego, wyszło na to, że nigdy nie występowała jedna przyczyna zmiany pracy. Zwykle nawarstwiało się kilka przyczyn, w tym coś, co dopełniało „czarę”. Zwykle tym dopełnieniem były stosunki międzyludzkie w miejscu pracy. Prawie od początku mojej kariery zawodowej zdana byłam na kierowanie swoim życiem osobistym „w pojedynkę”. W tym było również pełne utrzymanie moich dzieci. No, bo dzieci były przede wszystkim „moje”. To mobilizowało mnie do ciągłego podtrzymywania stanu „walczącej lwicy”, co niekoniecznie ułatwiało kontakty międzyludzkie. Bywałam nawet konfliktowa, ale cóż... Kiedy trafiałam na coś (albo kogoś), czego nie potrafiłam zaakceptować, po prostu uciekałam gdzie indziej. Ale zawsze, do przedostatniego miejsca pracy włącznie, odchodziłam kulturalnie. W podzięce za współpracę żegnałam się kawą i ciastkiem ze współpracownikami, bukietem kwiatów z przełożonym. Odchodziłam z podniesioną głową. Moja ostatnia praca była koszmarem. Poszłam na długie L4, po czym weszłam tylko na 15 min. aby złożyć wypowiedzenie. Nie było ciastka, nie było kwiatka, nie było nawet „pocałujcie mnie w d...”. To było miesiąc temu. Dziś dowiedziałam się, że w dniu wczorajszym, moją panią prezes odwołano w trybie natychmiastowym, bez obowiązku świadczenia pracy. Dziś jest już na przysłowiowej „zielonej trawie”. I wiecie co? W pierwszym momencie nawet żal mi się jej zrobiło, bo to chyba paskudne uczucie, kiedy człowieka tak potraktują...
A potem pomyślałam- a dobrze ci tak, stara małpo... kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Pomyślałam, że tylu ludziom zalazła za skórę, że chyba mało jest osób, które jej współczują. Nawet ci lojalni wobec niej, mówią teraz „należało się jej”.
No i... to jest straszne. Bo ja nigdy nie czułam satysfakcji albo radości z cudzego niepowodzenia. Pierwszy raz w życiu, nie współczuję w nieszczęściu!
Czyżbym „złą kobietą” się stała ???
Myślę, że jesteś na najlepszej drodze, żeby stać się złą i szczęśliwą kobietą :)
Dlaczego nauczki mają dostawać jedynie wybrani? Święte słowa!!!
(innam, wykorzystam ten cytat, jak pozwolisz?)
Dodaj komentarz