• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cisza

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

muszą a mogę...

Mój sposób na życie wcale nie jest taki genialny jak mi się wydawało.

Od trzech miesięcy, 6-8 godzin dziennie zajmuję się półrocznym Wiktorkiem.

Oczywiście "w czynie społecznym", bo to podobno moja krew.

Często jestem jednak zmęczona i myślę sobie, że wolałam pracę umysłową.

Wczoraj tak mi dał w kość, że padłam o 18.30.

Wstałam tylko aby rozesłać łóżko i spałam do 7.30.

Takiego maratonu już dawno nie miałam.

Obiecałam sobie, że od 8 zacznę intensywną pracę biurową w "mojej firmie",

którą prowadzę już od roku i która ma zastąpić mi porzuconą pracę umysłową.

I tak się guzdram... brakuje mi samodyscypliny.

Przez wiele lat "musiałam" bo byłam pracownikiem najemnym.

Teraz nikt i nic mnie nie zmusza...

ale trzeba wyrobić w sobie dobrowolne "muszę".

To wcale nie takie łatwe....

szczególnie jak się ma za sobą ponad 20 lat pracy u kogoś... nie na własnym.

28 marca 2008   Komentarze (3)
aviastra
29 marca 2008 o 12:39
Praca najemna ma swoje niezaprzeczalne plusy. Płatne L4 i urlopy :)
A, teraz już wiem, skąd ten sentyment do Wiktora ;)
magicsunny
28 marca 2008 o 13:17
Po pierwsze - Eliza! nastepnym razem pisz "doslownie" bo ta notka ponizej mnie przerazila zanim przeczytalam komentarze ! ;] Po drugie... czyn spoleczny bo krew z krwi... swietne... ciekawe kiedy padniesz calkiem, przeciez wiem jak to jest... dlaczego nie odmowilas synowej? Wiesz co, ja nawet mam wyrzuty sumienia jak zostawiam mojej mamie dzieciaki na 3 godziny bo musze cos bez nich zalatwic... Moze jak zabierzesz sie aktywniej za swoja prace, to dadza Ci spokoj z malym?
aanita
28 marca 2008 o 11:31
to fakt , ciezko sie tak przeprogramowac

Dodaj komentarz

Cisza | Blogi