Po co?
Mam tendencje do palenia mostów za sobą.
Takie to głupie i dziecinne,
bo co szkodzi utrzymywanie znajomości, które kiedyś były ważne?
W teorii – nic.
Teorię znam… ale w praktyce zachowuję się skrajnie inaczej.
Co najmniej od roku nie odbieram telefonów od Piotra,
Ale nie usunęłam go ze swojej komórki.
Dzwoni mniej więcej raz w miesiącu, żeby zapytać co słychać,
co robię, jak mi się układa…
nie widzieliśmy się od 5 lat… a on nadal pamięta i chce pamiętać.
Na Walentynki przysłał kartkę z tak wzruszającym tekstem,
że łza zakręciła mi się w oku.
… nadal nazywa mnie „Kruszynką”…
Wniósł wiele piękna w moje życie.
Zawsze mówił, że chce być ze mną 100 lat, a potem się zobaczy…
Było mi z nim dobrze, byłam szczęśliwą kobietą …
Kiedy dojrzałam do rozstania, on nie miał zamiaru się z tym pogodzić.
Krzyczał jak mały chłopiec…
Wmawiał mi, że go skrzywdziłam,
że przecież … „100 lat, a potem się zobaczy”…
nie chciał zrozumieć, że nie potrafiłam być tą drugą,
bo pierwszą była jego żona…
No cóż… wydaje mi się, że odeszłam w odpowiednim momencie…
nie bolało aż tak bardzo…
…A może jednak go „pogłaskać” ? Odpowiedzieć ? Podziękować ?
Tylko po co?