• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

cisza

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Marzec 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007

Archiwum luty 2008

Prawie gotowa...

Drugi raz w życiu czuję, że stoję pod ścianą.

Nie mam już dokąd uciekać,

nie mam już nic do stracenia.

Podobnie było … tak… dokładnie 20 lat temu.

Wspomnienia tamtego okresu podsumowuję stwierdzeniem,

że miałam wtedy tylko 2 wyjścia:  

skoczyć z mostu do Wisły, albo postawić na siebie.

Wygrałam… na całe 17 lat wygrałam.

Stałam się silna.

Na tyle silna, że mawiałam, iż nic już mnie w życiu nie zaskoczy…

Na tyle odważna, że kiedy ktoś straszył piekłem,

mówiłam, że piekła się nie boję, bo już je przeżyłam…

Oczywiście, że się myliłam…

a raczej zgrzeszyłam brakiem pokory, zarozumialstwem…butą.

Dwa i pół roku temu życie dokopało mi tak,

że nie mogę się podnieść…

zmarł na zawał serca mój młodszy syn…

Miał 23 lata…

W gruzach legło dosłownie wszystko.

A co nie legło, zniszczyłam sama!

Podświadomość kazała mi niszczyć wszystko co piękne, co miało sens,

bo po jego śmierci nic pięknego, sensownego nie miało prawa istnieć…

Nie do końca rozumiem dlaczego to robiłam…

ale naprawdę zniszczyłam wszystko co się dało zniszczyć….

Znajomi uciekli ode mnie, bali się rozmawiać …

Zamknęłam się szczelnie w swoim świecie.

Teraz nie mam już nic…

Od pewnego czasu, powoli dojrzewa we mnie nitka nadziei,

która podobno umiera ostatnia…

Jestem prawie gotowa, by ją chwycić…

potrzebuję tylko lekkiego „kopa”…

28 lutego 2008   Komentarze (7)

Coś za coś...

Dlaczego z nim jestem ?

To zbyt skomplikowane aby wyjaśniać…

Po prostu nie mam lepszego wyjścia.

Coś za coś…

jak kontrakt…

poza tym, w świetle prawa, jest moim mężem…

wiem, że bardzo się stara… ale

niestety od czasu do czasu pokazuje swoje prawdziwe oblicze…

i wtedy żałuję, że spotkałam go na swojej drodze.

Ma w naturze upodobanie do poniżania ludzi.

Nawet tych, których podobno kocha…

Choć wątpię, czy on zna to uczucie

raczej kocha tylko siebie … ten typ tak ma…

Chciałam przesadzić kwiatek,

bo pękła doniczka.

Szukałam doniczki w spiżarce, ale nie znalazłam.

On poszedł… i znalazł,

stała w kącie pod stołem…

Zawołał mnie… poszłam….

chwycił mnie mocno za kark…

i siłą wsadził moją głowę pod stół…

i zapytał… „ teraz widzisz? Czy może jesteś ślepa?”

Kiedy mu się wyrwałam, prawie płakałam z bezsilności

I miałam ochotę go zabić…

Wykrzyczeć, że go nienawidzę…

Że się nim brzydzę…

Że nikt nigdy nie sprawił mi tyle przykrości,

co on…

Ale krzyknęłam tylko „nie rób tak, to upokarzające !”

I wiecie ??? 

Obraził się za te słowa…

20 lutego 2008   Komentarze (11)

Po co?

Mam tendencje do palenia mostów za sobą.

Takie to głupie i dziecinne,

bo co szkodzi utrzymywanie znajomości, które kiedyś były ważne?

W teorii – nic.

Teorię znam… ale w praktyce zachowuję się skrajnie inaczej.

Co najmniej od roku nie odbieram telefonów od Piotra,

Ale nie usunęłam go ze swojej komórki.

Dzwoni mniej więcej raz w miesiącu, żeby zapytać co słychać,

co robię, jak mi się układa…

nie widzieliśmy się od 5 lat… a on nadal pamięta i chce pamiętać.

Na Walentynki przysłał kartkę z tak wzruszającym tekstem,

że łza zakręciła mi się w oku.

… nadal nazywa mnie „Kruszynką”…

Wniósł wiele piękna w moje życie.

Zawsze mówił, że chce być ze mną 100 lat, a potem się zobaczy…

Było mi z nim dobrze, byłam szczęśliwą kobietą …

Kiedy dojrzałam do rozstania, on nie miał zamiaru się z tym pogodzić.

Krzyczał jak mały chłopiec…

Wmawiał mi, że go skrzywdziłam,

że przecież … „100 lat, a potem się zobaczy”…

nie chciał zrozumieć, że nie potrafiłam być tą drugą,

bo pierwszą była jego żona…

No cóż… wydaje mi się, że odeszłam w odpowiednim momencie…

nie bolało aż tak bardzo…

…A może jednak go „pogłaskać” ? Odpowiedzieć ? Podziękować ?

Tylko po co?

16 lutego 2008   Komentarze (8)

Fatalnie

„Powiedz mi proszę, gdzie jest to miejsce…?

gdzie jest ten lepszy świat…?”

Wielu ludzi pyta podobnie jak ja.

Wielu znajduje ten lepszy świat.

Ale tak samo wielu nigdy go nie znajduje.

Ci drudzy, chwytają w garść każdą piękną chwilę

jaka się nadarzy…

ale zanim się nadarzy… okupią to morzem łez.

Bo za wszystko kiedyś przyjdzie nam zapłacić…

Fatalnie się czuję… fatalnie.

Uciekam przed całym światem

Nie odbieram telefonów

Nie lubię ludzi…

Właściwie, to nie mam o czym z nimi rozmawiać.

Założyłam tego bloga z myślą, że spełni rolę terapeutyczną.

Miałam tu pisać… pisać… pisać prawdę…

aż otworzę się na świat, aż zaufam ludziom.

Myślałam, że tu mam czystą kartotekę…tu nikt o mnie nic nie wie…

tu nic mi nie grozi, tu nie muszę udawać,

nie muszę uśmiechać się, choć chce mi się płakać.

No i dupa zbita… Brak sukcesu… przestałam pisać…

Aż mam ochotę poprzeklinać!!!

wróciłam do punktu wyjścia.

A może deprim???

 
13 lutego 2008   Komentarze (5)

Nie chcę!

Już zapomniałam jak to jest,

kiedy ktoś próbuje ingerować w moje życie.

Poprzednich 10 lat sama decydowałam o wszystkim,

co dotyczyło mnie i w większości moich chłopców,

uwzględniając fakt, że ostatnio byli już grubo po dwudziestce,

co dawało im naturalne prawo do podejmowania wielu decyzji samodzielnie.

Ta wieloletnia „samodzielność” była wynikiem, że tak powiem,

braku akceptacji tak zwanej „silnej osobowości” mojego małżona.

Takie jest zdanie jego przyjaciół.

Moi przyjaciele raczej mówili,

że wreszcie przestałam pozwalać na poniżanie i złe traktowanie.

2,5 roku znowu jesteśmy razem…

Ludzie się nie zmieniają tak łatwo…

Dziś znowu zauważyłam, że on, mimo iż bardzo się stara,

to nie  jest w stanie całkowicie wyzbyć się cech, które już raz  rozbiły nasz związek…

A ja znowu zaczynam zachowywać się jak dawno, dawno temu…

To znaczy nie potrafię, nie mam tyle siły, aby zaprotestować.

Poddaję się temu,

Godzę się, choć jest mi z tym źle, nie podoba mi się to.

Ale nie mam siły na walkę, nawet na „tupnięcie nogą”.

Moja synowa, też ma dość silny charakter…

Razem z moim małżonem uzupełniają się…

Wmówili mi dzisiaj, że moim największym marzeniem

jest opieka nad 5 miesięcznym Wiktorkiem…

Wmówili mi, że ja wcale nie przepadam za egzotyką…

Podobno zamiast wycieczki do Maroka, wolę kilka dni w SPA…

Wiedziałam, że to nieprawda, bo od lat kocham ciepłe kraje…

kocham maleństwo, ale chciałabym opiekować się nim tylko od czasu do czasu,

Nie chcę być nianią !

Nie chcę żadnego SPA !!!

Nie chcę awantury, ale muszę wyraźnie powiedzieć im,

żeby z łaski swojej, nie narzucali mi swojej woli,

wmawiając mi jednocześnie, że to ja sama tak chcę.

Normalnie, spać nie mogę przez to…

nie chcę powrotu do tego, co już było kiedyś… i było dla mnie złe.

Ale czuję, jak się poddaję…

jakbym tonęła i nie próbowała nawet wyciągać ręki …

03 lutego 2008   Komentarze (7)
Cisza | Blogi