Kto ma miękkie serce...
...
Rzadko zdarzało mi się być nie w formie. Kiedy pracowałam, miałam zawsze mało czasu na prace w domu, ale prawie nigdy nie mogłam pozwolić sobie, by po prostu usiąść i np. obejrzeć film. Przynajmniej prasowanie wtedy rozkładałam.
Rok temu, kiedy przestałam pracować „najemnie” – bardzo gładko przyjęło się, że zawsze gotuję obiad dla nas i dla syna z synową, że trzy razy w tygodniu opiekuję się dzieckiem przynajmniej przez 9-10 godzin, że przynajmniej raz w tygodniu piekę ciasto, że zawsze jest uprane, posprzątane, kanapki do pracy zrobione, podana herbata czy kawa... bo przecież on jest „padający” ze zmęczenia, bo pracuje......
Teraz prawie od 4 tygodni tak bardzo boli mnie ręka, że nie radzę sobie nawet z tym bólem. Co gorsze, praktycznie mogę tylko silniejsze leki przeciwbólowe brać, bo niczym innym już nie da się tego leczyć. Półpasiec na całej długości ręki, to bardzo bolesna i niestety długotrwała choroba. Ale poza lekarzem, nikt tak naprawdę mi nie wierzy.
Mąż obrażony, bo ciasta nie upiekłam, synowa nabzdyczona bo wczoraj nie maiłam siły zrobić obiadu, syn popadł w depresję, bo w firmie wszystkiego już „ nie ogarnia”.....
A ja mam ochotę powiedzieć „a pocałujcie mnie wszyscy w d....”
Tylko dlaczego boli mnie to, że nie wierzą????
Sama ich nauczyłam, że ja to wszystko mogę i potrafię...
Sama ich przyzwyczaiłam, że im się wszystko „należy”...
Kto ma miękkie serce..... itd.
Więc czego chcesz głupia babo?